Arizona, rok 1880. John Russell, nazywany Hombre - biały mężczyzna, porwany w dzieciństwie przez Apaczy i przez nich wychowywany - niespodziewanie dziedziczy niewielki hotel z saloonem. Przywykły do życia na prerii zamienia otrzymany w spadku zajazd na stado hodowlanych koni. Szybko opuszcza miasto i wyrusza najbliższym dyliżansem,
Eastwood nie zdołał, w przeciwienstwie do Newmana, wypracowac sobie rysu tragicznego w tak wyrazisty sposób, tego "pęknięcia" na duszy.
Newman to talent nie do konca wykorzystany i doceniony.
Wielka szkoda.
Ponieważ mój poprzedni temat został słusznie lub nie zablokowany sformułuję teraz inaczej pytanie . Co waszym zdaniem powodowało głownym bohaterem że w finale podjał taką a nie inną decyzję ? (zwarzywszy na okoliczności ) ?
Po ilości opini widzę, że ten film nie budzi tyle emocji - a Szkoda. Jest to jeden z niewielu westernów, który w interesującym świetle przedstawia sposób widzenia świata przez indian, tak różny od wizji "białego". Wyborne są pojedynki strzeleckie, a przede wszystkim ZJAWISKOWA rola P. Newmana