Robin Hood (Cary Elwes) ucieka z więzienia w Jeruzalem i wraca do Anglii, gdzie zastaje kraj uciskany przez okrutnego księcia Jana i szeryfa Rottigham, a swój majątek i ziemie w ich rękach. Robin wraz ze swoim czarnoskórym przyjacielem Apsikiem i resztą wesołej kampanii z lasu Sherwood postanawia walczyć z niesprawiedliwością. Przy okazji
Niestety obejrzałem film na Polsacie w ostatnią Niedzielę i jestem zażenowany, tym jak spieprzono tłumaczenie. Teksty były kompletnie nieśmieszne, zniszczyło to moje wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to tłumacz robił teksty z większą swobodą i dostosowywał je do widza polskiego a nie tłumaczenie z translatora, a tak...
Cóż tu dużo mówić. bo "jestem jedynym Robin Hoodem mówiącym z angielskim akcentem". Po prostu fantastyczny.
Zgadzam się z oceniającym film krytykiem, G. Krawczykiem,to jest zaledwie na "4". Niektóre tylko koncepty bywały zabawne, np. pewne anachronizmy, jak "strzała Patriot". Dominował humor zbyt prosty i rubaszny, jak o dziewictwie, fallusie, itd.
Sama tematyka żartów nie musi być powodem do krytyki, czego dowodzi sporo...